Moja Historia
Mariola
Od lat choruję na schyłkową niewydolność nerek. Od marca 2020 roku byłam dializowana, co skutkowło kilkugodzinnymi zabiegami, trzy razy w tygodniu. Znosiłam je źle do tego stopnia, że niemal każda dializa kończyła się koszmarnym bólem głowy, który nie mijał przez wiele,nawet kilkanaście godzin, mimo zażywanych środków przeciwbólowych. Często nie byłam w stanie samodzielnie zejść z łóżka dializacyjnego i niejednokrotnie pogotowie zabierało mnie wprost z dializ do szpitala na oddział ratunkowy. Regułą bywało, że na zabiegi jechałam rowerem, wracałam wózkiem inwalidzkim do samochodu, którym mąż odwoził mnie do domu.
Z uwagi na chorobę zasadniczą, rozwinęły się u mnie inne choroby,m.in.: choroba niedokrwienna serca, niewydolność serca, nadciśnienie tętnicze i inne, z którymi borykam się do
dzisiaj.
Przez czas dializ żyłam jak w rolercoasterze – dzień w szpitalu to szalona jazda w dół aż do utraty przytomności, a kolejny, to mozolna wspinaczka na szczyt, by ponownie spadać na dno. Te wspinaczki, w sensie umownym i rzeczywistym, przywracały mnie do życia. Kocham góry i kiedy tylko mogłam, gnałam w stronę Tatr, przyjmowana w stacji dializ w Zakopanem. Myśl, choćby o spacerze w moich ukochanych dolinach, dodawała mi sił. Czasem dzień umownej wspinaczki przemieniał się w rzeczywistą, z prawdziwą skałą i prawdziwą liną. Zdarzało się, że po całym dniu i nocy w górach, wracałam wprost na stację dializ. Odzyskiwałam wiarę w życie i marzyłam, że kiedyś spełni się cud i odzyskam swoje wszystkie dni.
9 czerwca 2022 r. cud się zdarzył: dostałam Nowe Życie.
Starałam się o wpis na KLO ponad cztery lata. Bezustannie „coś” wyskakiwało. Łącznie z nowotworem dróg żółciowych. Dwie operacje w lutym, trzecia w marcu, a w czerwcu ta upragniona: przeszczep. Nie potrafię powiedzieć, jak ogromnie jestem wdzięczna mojej Dawczyni i Jej Rodzinie za ten największy i najpiękniejszy dar, jaki człowiek może ofiarować drugiemu człowiekowi. W jaki sposób przekazuję podziękowania mojej Dawczyni?
Zabieram Ją w miejsca, w których pewnie nie była. Zabieram Ją na długie, górskie trekkingi poza wszelkimi szlakami, zabieram Ją na wspinaczki po pięknych tatrzańskich granitach, zabiorę Ją w Dolomity, Alpy i gdzie się tylko da.
W 1995 r. stanęłam jako pierwszy Polak na najwyższym wierzchołku Antarktydy, Mount Vinson. W tym samym roku próbowałam zdobyć Koronę Ziemi. W ciągu roku byłam na wszystkich kontynentach próbując wejść na ich najwyższe góry. Udało mi się jeszcze zdobyć: Elbrus (Europa), Aconcaguę (Ameryka Płd.), Kilimandżaro (Afryka). Nie weszłam na Everest (Azja; weszłam do wysokości 7300 m npm), Piramidę Carstensza (Australia i Oceania. Wybuch wojny domowej), Denali (Ameryka Płn.)
O mojej wyprawie na Antarktydę napisałam książkę pt.: „Kura domowa na Antarktydzie”. Poza tym jestem współautorką książki o łódzkiej mafii pt.: „Hermes”, piszę scenariusze.
Mariola
Marzec 2023
Treść OSMN służą wyłącznie celom informacyjnym i edukacyjnym. Nasza strona internetowa nie ma na celu zastąpienia profesjonalnej porady medycznej, diagnozy lub leczenia. OSMN nie ponosi odpowiedzialności wynikającej z zastosowania informacji zamieszczonych na stronie. |